Praca nie tylko dla mężczyzn



Chętnych do pracy w Straży Pożarnej nie brakuje, jednak zaledwie 10 procent zgłaszających się przechodzi pozytywnie badania lekarskie, testy sprawnościowe i testy predyspozycji do zawodu. Dzięki temu służą tylko najlepsi.

Rozmowa ze starszym brygadierem Waldemarem Januszem, komendantem Powiatowej Straży Pożarnej w Gnieźnie.


Jak to się stało, że został Pan strażakiem?
- Nie mam żadnych tradycji rodzinnych. Zadecydował przypadek. Po maturze nie dostałem się na Politechnikę Poznańską, za co dostałem burę od matki. Pewnego dnia zobaczyłem w prasie ogłoszenie, że odbywa się nabór do Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej. Postanowiłem spróbować i udało się. Na pełnym luzie pojechałem na te egzaminy i zdałem. A teraz nie zamieniłbym tego zawodu na żaden inny.

Jak wspomina Pan pierwsze dni pracy?
- To była czarna rozpacz. Pierwszą pracę zawodową podjąłem w Zakładowej Straży Pożarnej Zakładów Przemysłu Metalowego Hipolita Cegielskiego w Poznaniu. Cieszę się, że trafiłem na odpowiedniego dowódcę i to on nauczył mnie przekładania wiedzy na pracę w terenie. Na początku nie potrafiłem bowiem wykorzystać wiedzy, którą miałem.

Kiedy poczuł Pan, że to jest ten właściwy zawód?
- Szczerze mówiąc poczułem to dopiero po około pięciu latach pracy zawodowej. Stało się to, gdy pierwszy raz uratowałem dziecko z pożaru. Uśmiech rodziców, oczy pełne łez i szczęścia jednocześnie, to jest satysfakcja, której nie dadzą żadne pieniądze. Dlatego zawsze powtarzam, że w tym zawodzie zostają pasjonaci, którzy połknęli bakcyla.

Jak wyglądała pańska pierwsza akcja?
- Pierwsza akcja była dość trudna, bowiem w zakładach Cegielskiego na jednym z wydziałów wojskowych nastąpiło zapalenia się na galwanizerii, co groziło rozprzestrzenieniem się ognia na halę montażu fabryki silników okrętowych. Akcja była dość poważna. Nie było akurat szefa i mnie, jako młodemu oficerowi przyszło dowodzić tą akcją i dzięki Bogu decyzje, które wtedy podjąłem okazały się słuszne.

A najważniejsza i najtrudniejsza akcja?
- Najtrudniejszą była akcja na terenie Kopalni Węgla Brunatnego Konin, w warunkach silnej mgły nastąpiło zapalenie się przenośnika. Sytuacja była dość dramatyczna, ale znów mi się udało. Odpukać nie miałem takiej akcji, którą mógłbym zaliczyć do nieudanych. Zdarzają się jednak pożary, w których nie można pomóc ludziom. To jest w tym zawodzie najtragiczniejsze.

Jak zachęciłby Pan do zawodu strażaka?
- Powiedziałbym tak, że przysłowie za mundurem panny sznurem jest nadal aktualne. Poza tym jest to praca dla ludzi ambitnych, dlatego że pożarnictwo jest interdyscypliną. Każdy może się wykazać. Wszystkich niespełnionych zawodowo, zachęciłbym, aby zajęli się pożarnictwem.
  Najprostszą drogą prowadzącą do tego zawodu jest ukończenie jednej z trzech szkół w Polsce. Jedyną szkołą, która kształci oficerów i magistrów inżynierów pożarnictwa jest Szkoła Główna Służby Pożarniczej w Warszawie, gdzie przyjmowane są osoby po maturze. Do Szkoły Aspirantów Pożarnictwa w Krakowie i Poznaniu przyjmowani są kandydaci posiadający średnie wykształcenie, nie jest tam jednak wymagana matura. - Istnieje również możliwość zgłoszenia się do służby w Państwowej Straży Pożarnej, jeżeli ktoś nie ma aspiracji zostania oficerem lub aspirantem - mówi starszy brygadier Waldemar Janusz, komendant Powiatowej Straży Pożarnej w Gnieźnie.

Ciężka próba
  Po przejściu specjalistycznych badań lekarskich w poradniach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, jak również testów sprawności fizycznej, które między innymi sprawdzają, czy kandydat nie ma lęku wysokości, można dostać się do pracy w jednostce straży pożarnej, w miarę wolnych etatów. - Osoba taka przyjmowana jest na najniższe stanowisko, a po zdobyciu uprawnień strażak kierowany jest do szkół oficerskich, gdzie dalej się kształci - dodaje komendant. Każdy przychodzący do straży musi przejść trzyletni okres służby przygotowawczej, w czasie którego musi ukończyć z pozytywnym wynikiem szkolenie strażaka podstawowego. Jest to czas na sprawdzenie, czy nadaje się do tego zawodu i odpowiada mu ta praca.

Zagwizdać na 30 metrowej drabinie
  Do tego zawodu predysponowani są ludzie, którzy nie ukończyli 30 roku życia, ze względu na możliwość dalszego kształcenia. Szczególnie ważne są warunki psychofizyczne, czyli szybkość podejmowania decyzji, odporność na stresy i odwaga. Podczas testów sprawdzana jest możliwość pracy na wysokości. - Jednym z zadań dla przyszłego kandydata jest wejście na 30 metrową drabinę i zagwizdanie, a następnie zejście z niej - informuje nas Waldemar Janusz.

Dziewczyna może być strażakiem
  Chętnych do pracy nie brakuje. - Właściwie codziennie przychodzą kandydaci, pytając się o możliwość pracy u nas, a ostatnio przychodzą również absolwentki szkół średnich zainteresowane pracą strażaka i jest już w Polsce taka możliwość - dodaje. W ubiegłym roku pierwsze kobiety przyjęto do Szkoły Głównej Służby Pożarnictwa w Warszawie, a w tym roku cztery dziewczyny dostały się do Szkoły Aspirantów Pożarnictwa w Poznaniu. - Na całym świecie panie służą w Straży Pożarnej i uczestniczą w akcjach ratowniczych, więc dlaczego u nas nie miałoby tak być - cieszy się.



Dlaczego zostałem strażakiem?
JANUSZ ZIELIŃSKI - starszy ogniomistrz, dowódca zastępu

- Można powiedzieć, że strażakiem zostałem przez przypadek. Miałem do wyboru, albo iść do wojska i zostać żołnierzem zawodowym, albo przyjść do straży i odsłużyć wojsko. Przyszedłem do straży, skończyłem szkołę oficerów pożarnictwa. Nigdy nie myślałem, że będę ratować ludzi i gasić pożary. Ten zawód na pewno satysfakcjonuje, ale muszę przyznać, że zdarzają się trudne chwile.
ANDRZEJ JAKUBOWSKI - starszy ogniomistrz, dowódca zastępu

- Kiedyś chciałem zostać żołnierzem, ale nie udało się, więc wpadłem na pomysł, aby zostać strażakiem. W ten sposób odsłużyłem w niej zastępczą służbę wojskową. Polubiłem ten zawód i zostałem strażakiem. Świadczy o tym fakt, że jestem nim do dzisiaj, chociaż od tego momentu minęło już 14 lat. Zawód ten daje ogromną satysfakcję, szczególnie wtedy, kiedy można komuś pomóc.


"Gnieźnieński Tydzień 28.08.2000